Koszyk zakupów

Brak produktów w koszyku.

Poparzeni Kawa Trzy – Nieoczywista Muzyka z Charakterem

Zespół Poparzeni Kawą Trzy to wyjątkowe połączenie muzyki, humoru i
dziennikarskiej pasji. Powstał w 2005 roku z inicjatywy dziennikarzy radiowych, którzy
postanowili przenieść swoją energię na scenę. Ich styl to mieszanka rocka, ska i
alternatywy z pełnymi ironii tekstami. Znani z przebojów takich jak „Byłaś dla mnie
wszystkim” czy „Kawałek do tańca”, zdobyli serca publiczności dzięki
charyzmatycznym występom i pozytywnej energii.
Wywiad został przeprowadzony z Panem Jackiem, jednym z członków zespołu, który
opowiedział o ich muzycznej drodze.


Jak narodził się pomysł na założenie zespołu wśród dziennikarzy radiowych?

Dwutorowo i dwu redakcyjnie… W 2005 r. w redakcji radia RMF FM szykując obchody 15-
sto lecia stacji, ktoś wpadł na pomysł, żeby dla uświetnienia planowanej imprezy zebrać
muzykujących redaktorów i pracowników i stworzyć okazjonalny zespół, który zagra na
jubileuszowej imprezie. Ot taką efemerydę. Naprędce szukano nazwy, coś między chlejboje
a los pytos prezesos… tak jak zespół, miała się gdzieś zapodziać i rozwiać w chmurze dymu
z cygar i oparów alkoholu. Za instrumenty chwycili redaktor Krzysztof Zasada, redaktor
Roman Osica, redaktor Tomasz Kasprzyk zwany Kasprolem i specjalista od marketingu
Marian Hilla. Dzielni dziennikarze przygotowali cztery utwory, które ku uciesze i za namową
rozbawionej publiki zagrali trzykrotnie. Nie zdawali sobie jeszcze wtedy sprawy, że był to
pierwszy krok do niezwykłej kariery…
… w tym samym czasie redaktor Wojciech Jagielski, ówczesny dyrektor muzyczny spotkał
się w pracy w Radiu Zet z redaktorem Mariuszem Gierszewskim i podczas rozmowy o
muzyce umówili się na próbę w „kanciapie” Mariusza, gdzie było przygotowane studio. Nie
zdawali sobie jeszcze wtedy sprawy, że tam powstaną wielkie przeboje, a „kanciapa” na lata
zamieni się w dom twórczy dla powstającej właśnie supergrupy „Poparzeni Kawą Trzy”.
Jak mówi legenda-na korytarzach Sejmu, gdzie grasowali nasi dziennikarze i zarazem
przedstawiciele obu zespołów, Mariusz Gierszewski z Zetki spotkał Krzyśka Zasadę i Romka
Osicę z RMFki i dogadali się na wspólne granie. Do pełni szczęścia dobrali sobie Jacka
Kreta i organistę kościelnego Krzysia Tomaszewskiego, którego po paru latach zastąpił
Piotrek Sławiński, zamieniając kawowe szyldy, odszedł z Blue Cafe do Poparzonych Kawą
Trzy.

Poparzeni Kawą Trzy to nazwa, która przyciąga uwagę. Jak powstał ten pomysł i co
było inspiracją?

Wojtek Jagielski ją wymyślił, a inspiracją był inny jego pomysł na nazwę: „co trzeci szparag
pusty”.

Jakie były Wasze inspiracje muzyczne na początku kariery zespołu?

Każdy miał inne od Bacha, przez 5’nizzę, Leningrad, The Clash do Adele.

Jak połączyliście pracę dziennikarzy z działalnością muzyczną?

Jakoś się udało.

Jak opisalibyście swój styl muzyczny osobom, które nigdy Was nie słyszały?

Powinny posłuchać. Tego się nie da nieodsłyszeć…

Czy teksty Waszych piosenek odzwierciedlają osobiste historie członków zespołu?

Jak najbardziej. Naszym tekściarzem i tancerzem jest Rafał Bryndal. Na początku istnienia
był tak zafascynowany naszymi osobowościami, że nas śledził… jeździł za nami w trasę i
słuchał, o czym gadamy, obserwował, jak się zachowujemy i nam zazdrościł… a potem
przelewał te frustracje na papier.

Który z Waszych utworów ma dla Was największe znaczenie i dlaczego?

Dla każdego inny. Jak się nas lepiej pozna, to można się doszukać w niektórych utworach
historii każdego z nas. Na przykład taki utwór „Feministka” od razu wiadomo, o kim jest, nie
mówiąc o „Jarosławie Ka” czy „Piłkarskiej”… wiadomo, kto jest u nas fanem futbolu.

Macie na koncie wiele koncertów – który z nich był dla Was najbardziej wyjątkowy?

Wyjątkowe było wykonanie jednego utworu – „Kawałek do tańca” podczas Finału Festiwalu
Top Trendy w Sopocie w 2011 r. gdzie zdobywając Główną Nagrodę Dziennikarzy obejrzało
nas parę milionów ludzi zasiadających przed telewizorami i wtedy się zaczęło… ktoś
doczytał się i przetłumaczył sobie co mamy napisane na koszulkach podczas występu, ale
było za późno na przebieranie, przekaz już poszedł w Świat . To był wyjątkowy wykon, a
wyjątkowy koncert to na pewno oba z „Przystanku Woodstock”. Ten z 2012 roku gdzie na
dużej scenie zagraliśmy dla półmilionowej rzeszy słuchaczy i ten z 2016, zagrany na małej
scenie dla skromnych 150 tysięcy fanów. To przeżycie gdzie wszyscy śpiewają nasze
utwory, zostaje w pamięci i jest nie do zresetowania. Dla takich chwil warto żyć.

Co najbardziej cieszy Was w pracy zespołowej?

To, że przez tyle lat tak dobrze się razem bawimy. Pracując w grupie z ludźmi mądrymi,
można tworzyć historię i dobrze się bawić.

Jakie są Wasze najbliższe plany muzyczne – nowa płyta, trasa koncertowa?

Oczywiście płyta. Mamy już materiał na nowy krążek, musimy go tylko ograć i nagrać, mam
nadzieję, że to będzie wiosna, bo od maja zaczyna się sezon, a wtedy będziemy już non
stop w trasie.

Czy myślicie o eksperymentowaniu z nowymi gatunkami muzycznymi?

Tak ostatnio nagraliśmy dwa covery… starych polskich evergreenów, to na potrzeby
programu „Jaka To Melodia”: Jesteśmy na wczasach – Wojciecha Młynarskiego i Wakacje z
Blondynką – Jonasza Kofty. Według nas eksperyment się udał i myślimy o kontynuacji.

Jakie przesłanie chcielibyście zostawić swoim fanom?

Słowa Marka Twaina: Ludzie nie dlatego przestają się bawić, że się starzeją, lecz starzeją
się, bo przestają się bawić…

Gdybyście mieli zagrać koncert w dowolnym miejscu na świecie, gdzie by to było i
dlaczego?

Nigdy się nad tym zbiorowo nie zastanawialiśmy, każdy ma chyba inny pomysł i inne
miejsce. Zostawmy to pytanie na kolejny wywiad…

Czy warszawska publiczność podczas ostatniego koncertu „KontraBal” zaskoczyła
Was swoją energią lub reakcjami?

Może powiem czytelnikom, co to jest „KontraBal Dziennikarzy”? Jest to organizowana przez
nas cykliczna, coroczna impreza środowiska dziennikarskiego połączona z urodzinami
naszego zespołu. Właśnie odbyła się 16 edycja tego energetycznego wydarzenia.

Czy podczas „KontraBalu” przygotowaliście coś specjalnego, co wyróżniło ten
koncert na tle innych Waszych występów ?

Zawsze staramy się zagrać nowy utwór, tym razem była to nasza interpretacja świetnego
przeboju z końca lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia „Wakacje z Blondynką”.
Założenie jest zawsze takie, żeby nasz występ był wpisany w lineup całej imprezy jako jej
integralna część. Zawsze dobieramy zespoły i wokalistki/wokalistów tak, aby zaspokoić
wszystkie gusta naszych gości. Dajemy szansę młodzieży, w tym roku była to grupa „Krzyk
Mody”, czy też kolegom z branży „Zespół Niespokojnych Nóg”. Kiedy zabrzmiały wielkie
przeboje VOX-u, to zabawa zaczęła się na całego, przy muzyce „Dr. Misio” rozpętało się
pogo, zawrzało na „Poparzonych Kawą Trzy”, a dopełnieniem rozkoszy obcowania z
najlepszą polską muzyką był finałowy koncert „De Mono”. Dla chętnych spędzenia reszty
wieczoru tańcząc, nastrój zagwarantował „DJ. Bryndal & B. Reynolds”… tak nasz Rafał
Bryndal za sterami gramofonu.

Czy jako zespół macie jakieś tradycje lub rytuały przed koncertami?
Nie


Autor Katarzyna Sikora

Podziel się swoją opinią